Tradycja tworzenia
Kół Gospodyń (Wiejskich) ma już ponad 100 lat. Kiedyś
zrzeszające jedynie mieszkanki wsi, KGW były swoistymi grupami
wsparcia, niezależnymi organizacjami mającymi na celu szerzenie
oświaty, promowanie zdrowego trybu życia czy pomoc w wychowaniu i
opiece nad dziećmi.
Stanowiły odpowiedź na wielowiekową kobiecą
tradycję wspólnego spędzania czasu, tworzenia wspólnot, gdzie z
dala od mężczyzn, kobiety zajmowały ręce ozdabianiem przedmiotów
codziennego użytku lub wytwarzaniem "małych dzieł sztuki"
a głowy wypełniały opowieściami, historiami często istniejącymi
na granicy jawy i snu.
Do niedawna zapomniana, dzisiaj tradycja tworzenie
Kół Gospodyń wraca ze zdwojoną siłą. Już nie tylko mieszkanki
wsi widzą potrzebę tworzenia miejsc, gdzie kobiety mogą spędzać
ze sobą czas, wykonywać razem piękne przedmioty i dzielić się
swoimi problemami. Koła Gospodyń Miejskich - twór zupełnie nowy,
powstają coraz liczniej korzystając z mody na ekologiczny styl
życia, powrót do tradycji czy coraz popularniejszy trend DIY ( z
ang. Do It Yourself, czyli zrób to sam).
Czeladź jest
stosunkowo niewielkim miastem położonym w województwie śląskim.
W miejscu, gdzie nie ma Domu Kultury to Biblioteka stanowi główny
punkt organizacji życia kulturalno-oświatowego, co też od wielu
lat z powodzeniem czyni.
Czeladzkie Koło Gospodyń
Miejskich narodziło się jako inicjatywa społeczna zgłoszona do
konkursu grantowego Fundacji Banku Zachodniego WBK w Warszawie przez
dwie bibliotekarki (i animatorki życia społecznego) z Miejskiej
Biblioteki Publicznej im. Marii Nogajowej. Jednak swoje istnienie
zawdzięcza przede wszystkim potrzebie czeladzianek, by istniało
miejsce i powód do wspólnych spotkań.
Kiedy czeladzka
książnica wygrała grant i na początku roku ogłosiła nabór
uczestniczek do projektu, zainteresowanie kobiet przerosło
najśmielsze oczekiwania. W ciągu tygodnia zgłosiło się ponad 40
osób, a mimo, że grupa mogła liczyć maksymalnie 23 osoby,
telefony nie przestawały dzwonić.
Tymczasem pomysł był
prosty - pół roku, sześć spotkań warsztatowych i sześć spotkań
filmowych. Łącznie dwanaście okazji by pobyć ze sobą, poznać
ciekawe techniki rękodzielnicze i obejrzeć wzruszające filmy z
nurtu "kina kobiecego". Nasza najstarsza uczestniczka liczy
ponad 70 lat, najmłodsza właśnie skończyła 7. W niczym to jednak
nie przeszkadza skoro nadarzyła się w końcu okazja by przy
ciastku, kawie i soku nauczyć się jak wykonać biżuterie z
kaboszonami, ozdobić torbę na zakupy, wielkanocne jajko czy
doniczkę na kwiaty. Panie bawiły się świetnie. Ozdabiając
bawełniane siatki czy ceramiczne doniczki wymieniały się
informacjami na jakie przedstawienie teatralne warto się wybrać,
gdzie kupić koraliki, a gdzie materiał na sukienki i jak tanio
pozwiedzać latem Europę.
Projekt właśnie się kończy
(jak każdy, ma ograniczenia czasowe) nie zmienia to jednak faktu, że
"ziarno" kobiecej wspólnoty zostało zasiane. Panie chcą
się dalej spotykać, a nawet poszerzać swoją działalność. Może
jakiś kiermasz świąteczny z dochodami ze sprzedaży przeznaczonymi
na osoby niepełnosprawne, może wspólne szydełkowanie. Czas
pokaże, a Biblioteka dołoży starań by tak się stało!